wtorek, 8 września 2015

Między jawą a snem

Nie wiem co się ze mną dzieje. Od kilku tygodni mam bardzo wymowny sen. Z kimś innym niż mój mąż. Znam tego człowieka, zawsze mnie do niego ciągnęło. Sny nie dają za wygraną. tak go pragnę, ale wiem że skrzywdziłabym i jego i męża.

Od ostatniego wpisu trochę się zmieniło. Dużo schudłam, nie na wadze, ale wizualnie, poprawiła mi się sylwetka, mąż zaczął zwracać na mnie uwagę. Jednakże ja go już nie pragnę. Śni mi się "inny", koło którego nie potrafię przejść obojętnie.

Mam pewną paskudną przypadłość - nie pamiętam cech szczególnych twarzy ludzi. Nie jestem w stanie opisać własnej matki czy ojca, co sprawia, że jestem fatalnym świadkiem dla policji, jednakże pamiętam prawie każdy szczegół twarzy "jego", brwi, usta, nos, oczy, nawet zęby, a zwłaszcza ten zniewalający uśmiech.

Pamiętam jego dłonie, sylwetkę, zapach... Gdyby był na miejscu... Jest daleko ode mnie i dobrze bo nie wiem co bym zrobiła... Potrzebuje go zobaczyć, choćby na chwilkę. Znaleźć się z nim sam na sam. To takie samolubne...

Potrzebuję kontaktu z nim... Jestem zagubiona...


niedziela, 12 kwietnia 2015

No i mamy kwiecień

Kolejny miesiąc minął bezpowrotnie. Cały czas nie wiem co będę robić ja jakieś pół roku.

Siedzę jakby w próżni, nie wiem co mam robić, ani myśleć.

Przyjaciółka powiedziała mi ostatnio "żyj tak, aby niczego nie żałować w życiu, jak chcesz to się baw".

No tak marzy mi się zainteresowanie ze strony mężczyzny. tak bardzo bym chciała, by ktoś zwrócił na mnie uwagę. Marzę, śnię, wyobrażam sobie dotyk i zapach męskiego ciała. Chciałabym zatracić się w czyiś ramionach, poczuć się kochaną, poczuć pragnienie, brak jakichkolwiek barier i zahamowań. Wiem, że takie myśli mogą doprowadzić do zdrady, wiem również, że nigdy bym do tego nie dopuściła, ale do jasnej cholery, mam swoje potrzeby i potrzebuję spożytkować tą całą seksualną energię nagromadzoną w moim wnętrzu.

Chyba czas na jakąś porządną zabawkę. Może jak mąż zobaczy, że biorę sprawy "w swoje ręce" to coś w końcu zrobi i zadziała swoim sprzętem cuda.

Sama siebie oszukuję...

niedziela, 29 marca 2015

??

Byłam jakiś czas temu u psychologa.

Teraz staram się powstrzymywać moje emocje. Pracuję nad snem.

Po świętach mam umówioną kolejną wizytę u psychologa, może tym razem uda mi się porozmawiać bez płaczu i nagromadzonych emocji.

Mąż się chyba wystraszył i bardzo się stara, często przytula, chce się całować, ale ja zimna jak lód się zrobiłam, aż mnie to wkurza, że on tak nagle jest taki otwarty.

Najbardziej mnie jednak denerwuje, jak coś "przeskrobie", zwracam mu uwagę, a on usiłuje przytuleniem i buziakami zamknąć sprawę, zamiast wziąć sobie w końcu do serca i do łba, że czasami o przyziemnych sprawach też trzeba myśleć.

Zawsze tak jest, nie ważne czy błahostka czy naprawdę ważna sprawa, to zamiast porozmawiać, przeprosić i zakodować sobie we łbie, że niektórych rzeczy się nie robi, to on nagle uruchamia program "przytulamy i jesteśmy słodcy".

A najlepiej jak mnie obwinia, że się "przyczepiłam" o coś i mu się komputer zawiesił - niby przeze mnie. No k*rwa.

Chyba nie mam już siły na tą całą szopkę. We wtorek wyjeżdżam na 4 dni, w końcu odpocznę...

poniedziałek, 9 marca 2015

Czy można unieważnić ślub mając moje problemy?

Z tym pytaniem budzę się i zasypiam od jakiegoś roku. Chyba w końcu zasięgnę rady w kancelarii parafialnej, czy jak to się tam nazywa. Nie wytrzymam kolejnych lat w "zawieszeniu", wiecznie czekając na coś,co najprawdopodobniej nie nastąpi...

Nie jestem już nawet w stanie rozmawiać z mężem o aktualnej sytuacji. Daję mu tylko do zrozumienia, że ja już nie mam złudzeń.
Ostatnio powiedział mi cytuję:"nie popędzaj mnie w tej sprawie". No kur*a, ale ile ja mogę tak dłużej żyć, czekam już prawie 4 lata...
Powoli dojrzewam do decyzji o rozwodzie, a raczej do unieważnienia tego małżeństwa, bo tego nie można nazwać małżeństwem, my jesteśmy jak współlokatorzy.

Nie chciałabym mu zaszkodzić, ale chciałabym w końcu być szczęśliwa...

Kurczę, zastanawiam się czy w takim przypadku jak mój można unieważnić małżeństwo. Ostatnio poruszyłam ten temat z bardzo wierzącą przyjaciółką, stwierdziła, że mam wszelkie podstawy do unieważnienia małżeństwa, choć mojego męża bardzo lubi, ale mi się nie dziwi.

Bardzo się boję, jak małe dziecko potwora w szafie. Musiałabym zmienić całe swoje dotychczasowe życie. Porzucić wszystko to, co jest mi znane. Szukać szczęścia w innym miejscu, innej pracy, mieszkania, ludzi... Nie lubię zmian, ale tak dłużej też żyć nie mogę.

Innym wciąż powtarzam "zmiany są dobre", a sama boję się podjąć jakąkolwiek decyzję. Ot, kobieta i jej niezdecydowanie.

niedziela, 8 marca 2015

Trudne pytania, jeszcze trudniejsze odpowiedzi

Dziś zadałam bardzo poważne pytanie mojemu mężowi. Mianowicie, odnosiło się ono do terapii małżeńskiej. Brzmiało mniej więcej tak: "powiedz mi, czy jesteś gotowy i czy chcesz, abyśmy poszli na terapię małżeńską. Byśmy mogli pracować nad tym związkiem, choć będzie to się wiązało z trudną pracą dla nas obojga?" Zapytał, a jak ja myślę. Powiedziałam mu, że ja jestem pewna, że chcę walczyć o to małżeństwo, a że od niego oczekuję odpowiedzi "tak lub nie".

Nie potrafił mi odpowiedzieć, poprosił abym zadała mu to pytanie raz jeszcze, ale we środę...

Teraz to ja już sama nie wiem co mam o tym myśleć. Terapia małżeńska ma sens tylko wtedy, gdy obie strony chcą coś zmienić. Nie mam zamiaru nigdzie iść, jeśli on tego nie będzie chciał, a zgodzi się tylko przez wzgląd na mnie. Dam mu czas, by sobie to przemyślał do środy, jeśli odpowiedź będzie brzmiała "nie" to ja już nie będę miała żadnych złudzeń, nadziei i wyrzutów sumienia, że nic nie chciałam z tym zrobić...

piątek, 27 lutego 2015

Troszkę mnie nie było

Od ostatniego wpisu wiele czasu minęło. W moim życiu jednakże niewiele się zmieniło. Może tylko myśli są bardziej natrętne...

Myślę, że powinnam pójść do jakiegoś specjalisty. Tak po prostu pogadać, zobaczyć, czy mogę na coś jeszcze w życiu liczyć, czy jest jeszcze dla mojego związku z mężem jakaś nadzieja. Wiem, że nikt nie może podjąć za mnie decyzji, lub powiedzieć mi co mam dokładnie zrobić, ale może w końcu ktoś byłby w stanie choć trochę wytłumaczyć mi dlaczego tak to wszystko wygląda.

Jestem potwornie zmęczona ostatnimi czasy. Nie mogę spać, pracy mam w bród i jeszcze te problemy w domu.

Zauważyłam, że ostatnio dość często kłócimy się z mężem, o pierdoły. Generalnie jestem ugodową osobą, nie potrafię często przeforsować swoich racji. Teraz jestem w takim dołku, że w ogóle odechciewa mi się wszystkiego.

Nie wiem ile jeszcze wytrzymam, co prawda mąż stara się jakoś poprawić sytuację, ale ja nie wiem czy mam na to wszystko siłę. Chyba nie chcę tak dłużej żyć... Chyba...

czwartek, 1 stycznia 2015

Moje relacje z mężem

Nasze relacje nie są normalne. Jesteśmy bardziej współlokatorami niż rodziną. Jedyne co Nas łączy to mieszkanie i kot.

Nigdy go nie ma wtedy gdy jest mi potrzebny (zmiana koła w samochodzie, wymiana żarówek, skręcenie mebli - nauczyłam się wszystkiego sama, mogę nawet powiedzieć, że jestem hydraulikiem amatorem :P ). Nie chodzi na uroczystości dla mnie ważne (rozdanie dyplomów, koncert mojego chóru itp.).

W domu spędzamy czas osobno, on w salonie, ja w sypiali z kotem i laptopem, lub książką.

Prawie nie rozmawiamy ze sobą, a jeśli już do tego dojdzie to jest to tylko monolog z jego strony, o tym jak praca jest przytłaczająca itp. Ja byłam bardzo tolerancyjna, wiele potrafię zrozumieć i dać spokój ze swoimi gadkami na temat uczuć wtedy, gdy widzę, że tylko pogorszę jego samopoczucie.

Do jasnej cholery, czuję się więźniem we własnym mieszkaniu. Przyjechałam do miasta dla Niego, zmieniłam uczelnię tylko po to by być bliżej Niego. Poświęciłam karierę, kontaktu z przyjaciółmi dla Niego. Co dostałam w zamian? Wydaję mi się, że nic.

Jeśli nawet podejmuję owy temat, to on wjeżdża mi na psychikę, że przecież jak byłam bezrobotna do przynosił pieniądze do domu, że mogę poprosić o wszystko co chcę żeby mi kupił, ale ja nie chcę rzeczy materialnych, sama się teraz utrzymuję, mam dość dobrą pracę, która co prawda nie daje mi satysfakcji, ale roboty w zawodzie nie mogę w moim mieście znaleźć. Czasem czuję jakby znęcał się nade mną psychicznie, ale jest to chyba spowodowane brakiem zrozumienia z jego strony.

On nie rozumie, że potrzebuję ciepła, zbliżenia i pomocy w wykonywaniu obowiązków domowych, bo pracuję do późniejszych godzin niż on.